„Mie(dź) rodzinę” - kampania społeczna

„Mie(dź) rodzinę” to kampania społeczna, której celem jest zmiana wizerunku rodzicielstwa zastępczego na terenie LGOM, a przede wszystkim zwiększenie liczby zgłoszeń kandydatów na rodziców zastępczych. W powiatach: głogowskim, legnickim, mieście Legnicy, lubińskim i polkowickim, według dostępnych danych, w pieczy instytucjonalnej przebywa prawie 400 dzieci.

Piecza Zastępcza w Zagłębiu Miedziowym - - dane na dzień 30.04.2023

O KAMPANII

Kampania została zapoczątkowana w 2019 r. akcją szukania rodzin zastępczych dla 40 dzieci z Zagłębia Miedziowego, we współpracy z licznymi partnerami. Od tamtej pory KGHM Polska Miedź S.A. kontynuuje liczne działania promujące i wspierające rodzicielstwo zastępcze w regionie tj.: dofinansowanie programów doskonalących kompetencje rodzicielskie w ramach Akademii KGHM, wyjazdy wakacyjne podopiecznych pieczy zastępczej czy organizacja rajdów rodzin zastępczych.

O PIECZY ZASTEPCZEJ

Jest to forma tymczasowej opieki nad dzieckiem, którego rodzice są nieznani lub zostali częściowo albo całkowicie pozbawieni władzy rodzicielskiej. Rolę rodzica zastępczego mogą pełnić zarówno osoby spokrewnione z dzieckiem, jak i obce – nie musi być nimi para czy małżeństwo. Rodzicem zastępczym może zostać także osoba samotna. A dlaczego jest to tak ważne? Rodzinny charakter pieczy zastępczej owocuje w życiu dzieci stabilną, zdrową relacją. To odpowiedzialny dorosły modeluje postawy życiowe, motywuje do rozwoju i buduje wiarę w możliwości dziecka.

Kto może zostać rodzicem zastępczym

Jak najlepiej pomóc dziecku – czyli kto może zostać rodzicem zastępczym?

Dzieci, których rodzice z różnych powodów nie mogą się nimi opiekować, do czasu decyzji sądu trafiają do opieki zastępczej. Dzieci te mają za sobą wiele trudnych przeżyć, a także doświadczają rozstania z biologicznymi rodzicami i zostają odseparowane od wszystkiego, co dotąd znały. Powinny one znaleźć się w bezpiecznym, zapewniającym możliwie największą przewidywalność i stałość otoczeniu wśród nie więcej niż kilku osób.

Takie warunki najłatwiej stworzyć w rodzinie zastępczej, rodzinnym domu dziecku lub placówce typu rodzinnego. W środowisku rodzinnym dziecka łatwiej się zaadaptować, a jego opiekunowie zastępczy mają większe możliwości zapewnienia mu właściwej opieki oraz odczytywania i zaspokajania jego potrzeb. Dziecko zyskuje szanse na otrzymanie wystarczającej uwagi i troski oraz stworzenie relacji z zastępczymi rodzicami, co jest kluczowe dla jego właściwego rozwoju. Przebywając w dobrze funkcjonującej rodzinie zdobywa umiejętności społeczne, ma szansę doświadczyć właściwego wsparcia ze strony dorosłych i uczy się jak samemu w przyszłości radzić sobie w relacjach rodzinnych i podtrzymywać więzi z bliskimi.

Rodzina biologiczna dziecka zyskuje natomiast czas na poradzenie sobie z problemami, z powodu których – ich dziecko trafiło do pieczy zastępczej i przywrócenie właściwego funkcjonowania w rolach rodzicielskich, a tym samym – szansę na powrót dziecka.

Osoby, które chciałyby pomóc jednemu lub kilkorgu dzieciom poprzez zapewnienie im rodzinnej opieki na okres przebywania poza własną rodziną, mogą zgłaszać się do lokalnego organizatora rodzinnej pieczy zastępczej. W zależności od miejsca zamieszkania może to być Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej lub Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Przyszli opiekunowie zastępczy powinni posiadać odpowiednie predyspozycje, silną i właściwą motywację, a także powinni być dobrze przygotowani do pełnienia tej niezwykłej, lecz trudnej roli. Rodzinę zastępczą może stworzyć małżeństwo lub osoba samotna (tj. niepozostająca w związku małżeńskim). Opiekunowie zastępczy mogą być bezdzietni lub posiadać własne dzieci, przy czym rodzice z własnymi dziećmi powinni właściwie ocenić swoje możliwości zapewnienia opieki kolejnym dzieciom przyjętym do rodziny.

Prawo nakłada na opiekunów zastępczych szereg wymogów formalnych:

  • osoby te muszą dawać rękojmię należytego sprawowania pieczy zastępczej
  • nie mogą być obecnie ani w przeszłości pozbawione władzy rodzicielskiej oraz władza rodzicielska nie jest im ograniczona ani zawieszona
  • wypełniają obowiązek alimentacyjny – w przypadku gdy taki obowiązek w stosunku do nich wynika z tytułu egzekucyjnego
  • nie są ograniczone w zdolności do czynności prawnych
  • muszą być zdolne do sprawowania właściwej opieki nad dzieckiem, co musi zostać potwierdzone zaświadczeniem lekarskim o stanie zdrowia oraz opinią o posiadaniu predyspozycji i motywacji do pełnienia funkcji rodziny zastępczej lub prowadzenia rodzinnego domu dziecka wystawioną przez psychologa
  • przebywają na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej
  • zapewnią odpowiednie warunki bytowe i mieszkaniowe umożliwiające dziecku zaspokajanie jego indywidualnych potrzeb, w tym: rozwoju emocjonalnego, fizycznego i społecznego, właściwej edukacji i rozwoju zainteresowań, wypoczynku i organizacji czasu wolnego.
  • w przypadku rodziny zastępczej niezawodowej co najmniej jedna osoba tworząca tę rodzinę musi posiadać stałe źródło dochodów.

Kandydaci na opiekunów zastępczych muszą również odbyć kompleksowe szkolenie przygotowujące ich do tej funkcji oraz otrzymać świadectwo jego ukończenia, a następnie uzyskać zaświadczenie kwalifikacyjne od organizatora pieczy.

Dzieci w pieczy zastępczej mają szczególne potrzeby i wymagania, stąd umiejętności i doświadczenie zdobyte w opiece nad własnymi dziećmi lub w pracy z dziećmi np. w placówce edukacyjnej, najczęściej nie wystarczają, by sprawdzić się w roli opiekuna zastępczego. Specjaliści, którzy przygotowują przyszłych rodziców zastępczych do wychowywania tych dzieci, szukają u opiekunów odpowiednich predyspozycji i pomagają im je rozwijać.

Opiekunowie zastępczy przygotowują się do rozumienia jak wcześniejsze przeżycia i separacja z rodzicami wpłynęły na rozwój dziecka i jego funkcjonowanie. Uczą się jak odczytywać potrzeby dzieci i właściwie na nie odpowiadać. Uczą się jak nawiązywać więź z dzieckiem, które ma problemy w relacjach z innymi. Poznają metody wychowawcze właściwe do stosowania wobec dzieci ze szczególnymi potrzebami i uczą się stosować je w praktyce. Dowiadują się jak wspierać dzieci, które mają opóźnienia rozwojowe i jak pomóc im wrócić na właściwą ścieżkę rozwoju. Poznają możliwości wsparcia dla siebie, przyjętych dzieci i własnej rodziny, które będą otrzymywać od organizatora rodzinnej pieczy zastępczej, rozwijają umiejętności pracy zespołowej z osobami, instytucjami i organizacjami pozarządowymi pracującymi na rzecz dziecka i rodziny. Poznają innych kandydatów i istniejące już rodziny zastępcze, z którymi w przyszłości będą tworzyć sieci wzajemnego wsparcia.

Kandydaci w procesie przygotowywania się do podjęcia opieki zastępczej, są prowadzeni i oceniani przez specjalistów, ale także sami poznają i oceniają swoje możliwości i ograniczenia co do spełnienia się w tej roli. Nie każdy może zostać rodziną zastępczą, ale osoby, które podejmą się tej roli szybko pojmują, że jest to największa pomoc, jakiej można udzielić potrzebującemu rodziców dziecku.

Autor: Aleksandra Sikorska, psycholog w Stowarzyszeniu SOS Wioski Dziecięce w Polsce

Dlaczego piecza zastępcza?

Dzieci, które z różnych względów nie mogą dłużej przebywać pod opieką swoich rodziców powinny, o ile to tylko możliwe, znaleźć się w przyjaznym, środowisku rodzinnej opieki zastępczej.

Szczególnie kiedy mają za sobą wiele traumatycznych doświadczeń i przeżywają stratę po rozstaniu z najbliższymi, potrzeba im bezpieczeństwa, ciepła oraz stabilizacji. Jest to niezwykle istotne dla dzieci w każdym wieku. Największego znaczenia nabiera dla tych najmłodszych, które są najbardziej wrażliwe na zranienia, całkowicie zależne od opiekunów, a ich prawidłowy rozwój możliwy dzięki indywidualnej relacji i dostrajaniu się do osoby dorosłej. Z drugiej strony nastolatki także wymagają wsparcia świadomych, życiowych przewodników. Takim dzieciom najbardziej potrzebny jest ktoś, kto zdecyduje się dzielić z nimi swoje życie, kto będzie im towarzyszył kiedy wstają i kładą się spać, troszczył się o ich zdrowie, pomagał w nauce, rozwijał zainteresowania, przytulał i ocierał łzy, bawił się oraz cieszył wspólnie spędzanym czasem – ktoś na dobre i złe.Takimi osobami są zastępczy rodzice i opiekunowie.

Prowadzone przez nich rodziny przyjmują pod opiekę dzieci oraz ich rodzeństwo, tak by mogło być razem, wspólnie się wychowywać i okazywać sobie wsparcie. Wychowanie w środowisku rodzinnym to nie tylko intensywny czas wzrastania, ale także przygotowywania do samodzielności. Proces ten przebiega naturalnie podczas wypełniania codziennych obowiązków i podejmowania coraz ważniejszych decyzji odnośnie swojego życia, a tym samym brania za nie coraz większej odpowiedzialności. Zastępcze formy opieki o charakterze rodzinnym, sprzyjają obserwacji dorosłych, tego jak wyrażają swoje emocje i sygnalizują potrzeby, w jaki sposób się komunikują, jak podejmują wyzwania i rozwiązują konflikty, jak przeżywają sukcesy oraz porażki.

Dzięki świadectwu własnego życia opiekunowie wspierają dziecko w budowaniu własnej hierarchii wartości, sprzyjają kształtowaniu określonych postaw, uczą gotowości na podejmowaniu ról społecznych. Bezpieczna relacja z ugruntowanym i świadomym rodzicem czy opiekunem zastępczym, sprzyja stopniowemu odzyskiwaniu zaufania do ludzi i świata. Nabiera to szczególnego znaczenia dla dzieci dotkniętych traumą we wczesnym etapie rozwoju, począwszy od okresu prenatalnego do 7 roku życia. Wówczas zranienia skutkują kształtowaniem się u nich negatywnych przekonań o sobie, innych oraz otaczającej rzeczywistości. Dominuje, wstyd, żal, niskie poczucie własnej wartości i wszechobecny lęk. Owa zmiana możliwa jest dzięki indywidualnemu podejściu zastępczych rodziców i opiekunów, ich cierpliwości, wyrozumiałości, oddaniu, ale również fachowej wiedzy oraz umiejętnościom nabytym w praktyce. One sprawiają, że koszmar z przeszłości ma szansę zamienić się w nową, pozytywną opowieść. Wymaga to poznania i akceptacji historii każdego podopiecznego oraz jego rodziny pochodzenia. Potrzebna jest gotowość do nawiązania kontaktów i podjęcia z nią współpracy. Istotna jest świadomość jakim potencjałem dysponuje dziecko, identyfikacja jego mocnych stron, wiedza o tym co jest „życiowym żaglem”, a co „balastem, utrudniającym swobodną żeglugę i właściwą nawigację”.

Rodziny zastępcze oraz inne formy pieczy rodzinnej, szanując naturalne i zwykle bardzo silne więzi dziecka z jego rodzicami, rodzeństwem oraz krewnymi, dają mu szansę na przynależność i pozytywną identyfikację w ramach innej, ważnej wspólnoty. W efekcie tego dziecko w sytuacji kryzysu może otrzymywać dodatkowe wsparcie w rozwoju, zyskuje niejako „drugą rodzinę”. Ważne jest więc aby dorośli, podejmujący się roli życiowych przewodników, byli nie tylko dobrze do tego przygotowani, ale także gotowi na stałe podnoszenie swoich kompetencji. Mieli świadomość własnych ograniczeń oraz kosztów jakie niesie za sobą opieka zastępcza. Powinni umieć dbać o siebie, zaspakajać swoje potrzeby, odpoczywać i mieć czas na swoje pasje oraz zainteresowania. Istotna jest wspomniana już współpraca z rodziną pochodzenia, ale także wszystkimi partnerami i podmiotami, na których mogą liczyć. Przedstawione wyżej atuty, takie jak bliska, silna relacja z opiekunem, domowa atmosfera, indywidualizacja podejścia do rozwoju i edukacji, bezpieczeństwo, dobrostan, przewidywalność oraz długość opieki dostosowana do potrzeb dziecka, stanowią o skuteczności rodzin zastępczych oraz innych rodzinnych form pieczy zastępczej.

Autor: Tomasz Saj, trener, psychoprofilaktyk i pedagog Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.

Czego potrzebują dzieci w pieczy zastępczej?

Osoby, które chciałyby podjąć się opieki nad dziećmi osieroconymi lub opuszczonymi powinny przygotować się do wielkiej zmiany. Dzieci, które w swoim życiu doświadczyły wiele strat, bolesnych przeżyć potrzebują stabilnych emocjonalnie dorosłych, gotowych do podnoszenia własnych kompetencji wychowawczych, otwartych na współpracę ze specjalistami, cechujących się umiejętnością korzystania ze wsparcia i pomocy dla siebie. Dlaczego jest to tak ważne?

Dzieci osierocone i opuszczone potrzebują przede wszystkim stałości, zapewnienia bezpieczeństwa i dobrostanu. Dla tych dzieci niezwykle ważna jest uważna i troskliwa opieka ze strony dorosłych. Pomaganie dzieciom poczuć się bezpiecznie odbywa się poprzez nawiązanie relacji z dzieckiem, późniejsze ich podtrzymywanie i zabezpieczenie. Należy też pamiętać, że każde dziecko ma inną historię, temperament i zasoby. Wiąże się to z dopasowaniem opieki do indywidualnych potrzeb dziecka, bo tu nie zawsze sprawdzą się metody, które znamy z własnych doświadczeń, np. jako rodzica. Wiedza o tym pomaga zrozumieć reakcje dzieci: drażliwość, płaczliwość, czy agresję w sytuacjach pozornie przyjemnych, ale dla dziecka nowych, a w pewnym sensie zaskakujących i stresujących.

Dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej niosą ze sobą bagaż doświadczeń, z którymi może, a nawet powinien pomóc poradzić sobie dorosły. Dorosły, który nie ocenia, za to rozumie emocje dziecka, rozumie jego potrzeby i jest gotowy na te potrzeby adekwatnie odpowiadać. Daje też dziecku czas i ma świadomość, że nawet najlepsza zmiana – w tym przypadku nowy dom, może wywoływać różne emocje, także nieprzyjemne. Towarzyszący dziecku lęk i niepewność związane m.in. ze zmianą otoczenia i rozstaniem z bliskimi, wpływają na codzienne funkcjonowanie dziecka w domu i szkole, co z kolei powoduje, że w życiu nowych opiekunów tych dzieci pojawia się wiele zdarzeń nieprzewidywalnych, a nawet stresujących.

Wieloletnie zaniedbania sprawiają, że dzieci wymagają pomocy w różnych obszarach, zarówno edukacyjnym, jak i emocjonalnym, czy zdrowotnym. Innymi słowy opieka nad dziećmi to pomoc w nauce, konsultacje u lekarzy i specjalistów, towarzyszenie dzieciom nawet w prostych czynnościach domowych, uspokajanie i pocieszanie z wielką delikatnością i szacunkiem do dziecka i jego przeżyć. To wymaga ze strony opiekunów godzenia wielu zadań i obowiązków domowych, ale też wytrwałości, siły, empatii, wiary i nadziei również wtedy, gdy efekty własnego zaangażowania wydają się niewielkie. W takiej sytuacji nie można zapominać o sobie. Warto korzystać ze wsparcia specjalistów – psychologów i terapeutów oraz zadbać o relacje rodzinne i przyjacielskie.

Autor: Monika Zarzeczna, koordynator HR ds. rodzinnej opieki zastępczej w Stowarzyszeniu SOS Wioski Dziecięce w Polsce

POZNAJ PRAWDZIWE HISTORIE RODZIN ZASTĘPCZYCH

Bohaterami kampanii są prawdziwe rodziny zastępcze z Zagłębia Miedziowego. I tak jak każdy biologiczny rodzic, rodzic zastępczy zapamiętuje z dzieciństwa dziecka wiele zdarzeń, które się wydarzyły po raz pierwszy – pierwsze spojrzenie, pierwsze kroki, pierwszy uśmiech, pierwsze wakacje, pierwsze sukcesy, czy wreszcie pierwsze wspólne urodziny, które w przypadku trafienia do rodziny zastępczej rzadko przypadają w pierwszym roku życia dziecka.

Państwo Stefańscy

Kiedy dziecko przychodzi i szczerze obejmuje nas za szyję jest czymś niesamowitym. Tego nie da się opisać. To po prostu trzeba przeżyć”

– mówi Beata Stefańska, która od 3 lat wraz z mężem Pawłem prowadzą Rodzinny Dom Dziecka, a przez 4 lata tworzyli niezawodową rodzinę zastępczą. Obecnie opiekują się dziewięciorgiem dzieci. Mają też piątkę własnych, dorosłych już dzieci.

Tworzą Państwo wielodzietną rodzinę. Co spowodowało, że zdecydowali się Państwo zostać również rodziną zastępczą?

Pan Paweł: W miarę, jak nasze dzieci biologiczne dorastały i odchodziły z domu, zaczęliśmy mieć więcej czasu dla siebie, zastanawialiśmy się z żoną co dalej. Na naszą decyzje wpłynęły też doniesienia medialne o różnych krzywdach, które dotykają dzieci. Zawsze zadawaliśmy sobie pytanie, jak to możliwe, że dzieci przeżywają takie tragedie. I z czasem doszliśmy do wniosku, że skoro to nas porusza, to warto coś w tym kierunku zrobić, bardziej się zaangażować. W rezultacie nawiązaliśmy kontakt z lokalnym PCPR-em, przeszliśmy wymagane kursy i w sumie tak to się wszystko zaczęło.

Pani Beata: Gdy w domu pojawiły się dzieci, było to dla nas zupełnie naturalne. Zawsze tworzyliśmy dużą rodzinę.

A co Państwo czuli, gdy po raz pierwszy zobaczyli Państwo dzieci? Jakie to były emocje?

Pani Beata: Zastanawiałam się, czy nam się uda. Czy dzieci polubią mnie i czy ja polubię dzieci.

Pan Paweł: To była lekka obawa czy damy radę zapewnić dzieciom to na co się nastawiliśmy, czyli stworzyć dzieciom prawdziwy dom.

A jak wygląda to teraz, już po czasie? Czy te emocje są wciąż takie same, czy jednak coś się zmieniło?

Pani Beata: To nie jest już uczucie obawy. Jest to raczej uczucie ciągłej ciekawości. Uwielbiam zmienność sytuacji. Przy dzieciach jest tak, że nie da się wszystkiego zaplanować i przewidzieć. Czasami jest to trudne, bo sytuacje, które się zdarzają nie zawsze są przyjemne, bo z dzieckiem coś się dzieje, z jego emocjami czy zdrowiem. Wtedy musimy dostosować się do sytuacji.

Pan Paweł: Czasem są to radości, czasem przykrości, ale widzimy, że dzieci idą w dobrym kierunku. Emocje, które się z nich wydobywają nieustannie nas uczą.

Czy w takim razie można powiedzieć, że jest to dla Państwa przygodą? Że każdy dzień przynosi nowe wyzwania, nowe emocje, nowe sytuacje?

Pani Beata: Tak, ale jest to dwustronna przygoda. Zarówno dla nas, jak i dla dzieci, które uczą się nowego życia. Uczą się nas i zasad, panujących w naszym domu.

Pan Paweł: I widzimy tego postępy. Na początku zazwyczaj jest tak, że dzieci nie potrafią wyrazić swoich emocji. Czasem nawet zwykłe przytulenie jest dla nich trudne, ale z czasem to ustępuje. I to właśnie jest fajne.

Pani Beata: W takich momentach odczuwamy ogromną radość. Trzeba pamiętać, że dzieci, które trafiają pod naszą opiekę czy innych rodzin być może nigdy wcześniej nie miały się do kogo przytulić, nie miały komu zaufać, może się bały. A w momencie, gdy ta bariera się przełamuje i dziecko samo przychodzi i szczerze obejmuje nas za szyję jest czymś niesamowitym. Tego nie da się opisać. To po prostu trzeba przeżyć i nie wyobrażam sobie życia bez dzieci. Czuję ogromną satysfakcją, że z serca tworzymy z mężem prawdziwą rodzinę. Podchodzimy do tych dzieci, jak do własnych.

Kiedy dziecko przychodzi i szczerze obejmuje nas za szyję jest czymś niesamowitym. Tego nie da się opisać. To po prostu trzeba przeżyć”

– mówi Beata Stefańska, która od … lat wraz z mężem Pawłem prowadzą niezawodową rodzinę zastępczą. Obecnie opiekują się dziewięciorgiem dzieci. Mają też piątkę własnych, dorosłych już dzieci.

Tworzą Państwo wielodzietną rodzinę. Co spowodowało, że zdecydowali się Państwo zostać również rodziną zastępczą?

Pan Paweł: W miarę, jak nasze dzieci biologiczne dorastały i odchodziły z domu, zaczęliśmy mieć więcej czasu dla siebie, zastanawialiśmy się z żoną co dalej. Na naszą decyzje wpłynęły też doniesienia medialne o różnych krzywdach, które dotykają dzieci. Zawsze zadawaliśmy sobie pytanie, jak to możliwe, że dzieci przeżywają takie tragedie. I z czasem doszliśmy do wniosku, że skoro to nas porusza, to warto coś w tym kierunku zrobić, bardziej się zaangażować. W rezultacie nawiązaliśmy kontakt z lokalnym PCPR-em, przeszliśmy wymagane kursy i w sumie tak to się wszystko zaczęło.

Pani Beata: Gdy w domu pojawiły się dzieci, było to dla nas zupełnie naturalne. Zawsze tworzyliśmy dużą rodzinę.

A co Państwo czuli, gdy po raz pierwszy zobaczyli Państwo dzieci? Jakie to były emocje?

Pani Beata: Zastanawiałam się, czy nam się uda. Czy dzieci polubią mnie i czy ja polubię dzieci.

Pan Paweł: To była lekka obawa czy damy radę zapewnić dzieciom to na co się nastawiliśmy, czyli stworzyć dzieciom prawdziwy dom.

A jak wygląda to teraz, już po czasie? Czy te emocje są wciąż takie same, czy jednak coś się zmieniło?

Pani Beata: To nie jest już uczucie obawy. Jest to raczej uczucie ciągłej ciekawości. Uwielbiam zmienność sytuacji. Przy dzieciach jest tak, że nie da się wszystkiego zaplanować i przewidzieć. Czasami jest to trudne, bo sytuacje, które się zdarzają nie zawsze są przyjemne, bo z dzieckiem coś się dzieje, z jego emocjami czy zdrowiem. Wtedy musimy dostosować się do sytuacji.

Pan Paweł: Czasem są to radości, czasem przykrości, ale widzimy, że dzieci idą w dobrym kierunku. Emocje, które się z nich wydobywają nieustannie nas uczą.

Czy w takim razie można powiedzieć, że jest to dla Państwa przygodą? Że każdy dzień przynosi nowe wyzwania, nowe emocje, nowe sytuacje?

Pani Beata: Tak, ale jest to dwustronna przygoda. Zarówno dla nas, jak i dla dzieci, które uczą się nowego życia. Uczą się nas i zasad, panujących w naszym domu.

Pan Paweł: I widzimy tego postępy. Na początku zazwyczaj jest tak, że dzieci nie potrafią wyrazić swoich emocji. Czasem nawet zwykłe przytulenie jest dla nich trudne, ale z czasem to ustępuje. I to właśnie jest fajne.

Pani Beata: W takich momentach odczuwamy ogromną radość. Trzeba pamiętać, że dzieci, które trafiają pod naszą opiekę czy innych rodzin być może nigdy wcześniej nie miały się do kogo przytulić, nie miały komu zaufać, może się bały. A w momencie, gdy ta bariera się przełamuje i dziecko samo przychodzi i szczerze obejmuje nas za szyję jest czymś niesamowitym. Tego nie da się opisać. To po prostu trzeba przeżyć i nie wyobrażam sobie życia bez dzieci. Czuję ogromną satysfakcją, że z serca tworzymy z mężem prawdziwą rodzinę. Podchodzimy do tych dzieci, jak do własnych.

Państwo Kurowscy

Po przyjściu dzieci nasz świat się całkowicie zmienił. Teraz życie ma sens. Dzięki dzieciom widać, jak zmienia się świat, jak zmieniam się ja” – mówi Jacek Kurowski, który z żoną Eweliną od roku pełnią funkcję rodziny zastępczej niezawodowej. Obecnie mają pod opieką dwójkę dzieci – trzyletniego chłopca oraz czteromiesięczną dziewczynkę. Pani Ewelina jest z zawodu kucharką, a Pan Jacek od lat pracuje w handlu.

Jak zmieniło się Państwa życie odkąd jesteście rodziną zastępczą?

Pani Ewelina: Zdecydowanie bardziej się wspieramy. Do tej pory byliśmy tylko we dwoje. Można powiedzieć, że byliśmy takimi wolnymi ptakami, robiliśmy co chcieliśmy, mieliśmy mniej obowiązków. Jednak dzięki dzieciom wszystko się zmieniło. Człowiek rano wstaje i ma jakiś cel.

Pan Jacek: Po przyjściu dzieci nasz świat się całkowicie zmienił. Teraz życie ma sens. Dzięki dzieciom widać, jak zmienia się świat, jak zmieniam się ja.

Pani Ewelina: Na pewno dzięki temu my również lepiej poznaliśmy się jako para. Wiem, że zawsze możemy na siebie liczyć. Poza tym cały czas pracujemy nad naszych związkiem.

A jak wspominają Państwo pierwsze tygodnie, miesiące? Jakie emocje Państwu wtedy towarzyszyły?

Pani Ewelina: Emocje były spore, ponieważ byliśmy świeżo po kursie, a biorąc pod uwagę, że nie mamy własnych dzieci, to przyznam, że nie było lekko. Można powiedzieć, że uczyliśmy się dziecka, a dziecko uczyło się nas. Mikołaj był bardzo zaniedbany. Trafił do nas mając dwa lata i praktycznie przez całe swoje życie funkcjonował tylko w łóżeczku, ponieważ nikt się nim nie interesował. To było dziecko, które miało światłowstręt, nie lubił wychodzić na dwór, miał pokrzywione nogi. Co więcej, w pewnych momentach zachowywał się, jak dziecko z autyzmem. Nie potrafił zasnąć wcześniej niż po północy. Dla nas, to była totalna abstrakcja. Musieliśmy się wielu rzeczy nauczyć. Ale poprzez tę sytuacji zdobyliśmy naprawdę dużo pozytywnych doświadczeń. Spotkaliśmy na swojej drodze wielu otwartych i pomocnych ludzi. Trafiliśmy na bardzo dobrą Panią rehabilitantkę, która pomogła nam reagować na zachowania Mikołaja, który miewał napady złości, płakał, krzyczał i rzucał się bez powodu.

Pan Jacek: Dzięki Pani rehabilitantce dowiedzieliśmy się, jak sobie z tym radzić.Okazało się, żew takich sytuacjachMikołaja trzeba było bardzo mocno przytulać.

Pani Ewelina: Ta sama Pani poleciła nam również program, który nosił nazwę „Z życiem”. Dzięki temu dziecko trafiło pod opiekę specjalistów. Ta trudna sytuacja z Mikołajem bardzo nas wzmocniła. Wiemy z czym się mierzymy i jak mamy reagować. Oczywiście, każde dziecko, to inna historia, ale wystarczyło nam 10 miesięcy, by Mikołaj zaczął normalnie funkcjonować. Na początku nie reagował nawet na swoje imię. Dziś jest już zupełnie inaczej.

Pan Jacek: Zdarzało się, że gdy się przewrócił i się uderzył, w ogóle nie płakał. Nie reagował na ból.

Pani Ewelina: Przyznam szczerze, że były to momenty, w których myślałam, że nie damy rady. Z takimi sytuacjami mierzyłam się pierwszy raz w życiu. Co prawda na szkoleniu zostaliśmy poinformowani o takich ewentualnościach, ale co innego jest o czymś tylko wiedzieć, a czym innym jest mierzeniem się z tym każdego dnia. Ale tutaj bardzo dużo zawdzięczam swojemu mężowi, który jest człowiekiem spokojnym i bardzo opanowanym. Bardzo się w tym wszystkim wspieramy.

Jaka w Państwa odczuciu jest opinia na temat rodzin zastępczych?

Pan Jacek: Niestety jest jeszcze bardzo duża nieświadomość na temat pieczy zastępczej oraz rodzin zastępczych. Osoby z zewnątrz bardzo często mylą pojęcia, wtedy staramy się im to wytłumaczyć. Z kolei osoby bliskie boją się czy damy radę. Głównie dlatego, że jest to duży obowiązek i duża odpowiedzialność. Ale czujemy wsparcie z każdej strony.

Pani Ewelina: Na szczęście, w naszym otoczeniu, nie zmierzyłam się z komentarzami, że robimy to dla pieniędzy. Większość osób popiera to co robimy, natomiast jakaś część ludzi pyta nas, czy się nie boimy. Uważam jednak, że najważniejsze jest pomaganie dzieciom i nie branie do siebie wszystkiego co mówią inni. Oczywiście nie myślę teraz o sobie, jak o kimś super, tylko dlatego, że pomagam dzieciom. Moim celem jest to, by te dzieci miały po prostu normalne życie.

Co zatem powiedziałaby Pani osobom, które zastanawiają się, czy zostać rodzicem zastępczym?

Pani Ewelina: Jest ciężko, ale warto. Gdy po trudnym czasie, dziecko przychodzi i samo się do nas przytula, gdy powie „mamo, tato”, to są to dla nas chwile, których nie da się opisać.

Państwo Domin

„Warto zaryzykować. Jeśli człowiek ma cierpliwość i potrafi rozmawiać, to na pewno da sobie radę.” - 

– mówi Jolanta Domin, która od pięciu lat wraz z mężem Krzysztofem są rodziną zastępczą zawodową. Aktualnie sprawują opiekęnad dziewięcioletnią dziewczynką. Mają trójkę dorosłych dzieci.

Pan Krzysztof: Obecnie nasze całe życie kręci się wokół Laury, która jest dla nas jak wnuczka. To mnie motywuje do działania. Czuję się potrzebny. Gdy wracam z pracy, a Laura wraca ze szkoły, to wtedy zaczyna się nasze prawdziwe życie.

Pani Jolanta: Jesteśmy szczęśliwi. Laura jest naprawdę dobrym dzieckiem, dobrze się uczy, a problemy, które były na początku, jakby zniknęły. Laura napędza nas do życia. Na co dzień funkcjonujemy jak zwyczajna rodzina. Trudno to opisać słowami. Teraz mamy dla kogo żyć i każdego dnia funkcjonować na pełnych obrotach. Czujemy się zmotywowani.

Pan Krzysztof: Mamy swoje lata, ale dzięki Laurze nie mamy czasu myśleć o chorobach czy boleściach. Czujemy się potrzebni. To nas napędza na wszystko, do życia i do pracy. Taki mały szkrab, a daje nam tyle radości.

Trudna przeszłość dziecka generuje w kandydatach na rodziców zastępczych czasem bardzo dużo obaw. Co powiedzieliby Państwo takim osobom? Czy istnieje jakaś złota rada?  

Pani Jolanta: Myślę, że warto zaryzykować. Te dzieci naprawdę dużo przeszły i jeśli człowiek ma cierpliwość, potrafi rozmawiać, to na pewno da sobie radę. Tak jak powiedziałam, trzeba mieć świadomość, że dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej mają wiele problemów zdrowotnych czy emocjonalnych. Trzeba być gotowym na nieustanne wsparcie, wizyty u lekarzy i specjalistów. To niestety przeraża, szczególnie ludzi młodych. Nie zawsze jest słodko i przyjemnie. Ale jeśli podejdziemy do tego z sercem, to wtedy wszystko da się przezwyciężyć.

Pan Krzysztof: Uważam, że o pieczy zastępczej powinno się mówić o wiele częściej. Osoby, które się nad tym zastanawiają często nie wiedzą od czego zacząć, gdzie się zgłosić, kogo zapytać, mają wiele obaw. Potrzeba na tego typu informację jest zatem bardzo duża.

A jakie według Państwa są największe stereotypy na temat rodzin zastępczych.

Pani Jolanta: Istnieje niestety przekonanie, że rodziny zastępcze dorabiają się ogromnych pieniędzy, co jest całkowitą nieprawdą. I tak jak powiedział mąż, może to wynikać z faktu, że ludzie nie posiadają odpowiedniej wiedzy na czym polega piecza zastępcza. Mają błędne przekonania.

Pan Krzysztof: Na szczęście nie wszyscy myślą w kategoriach pieniędzy. Jest sporo osób, m.in. u mnie w pracy, które podziwiają to, co robimy. Jestem po operacji przepukliny, a od 19 lat jestem na rencie z powodu wypadku w pracy i ludzie dziwią się, że mam na to wszystko siły i czas. Są też jednak osoby, które negatywnie do tego podchodzą, myślą wyłącznie o pieniądzach, zapominając o potrzebach,  problemach czy traumach tych dzieci. Na początku było to dla nas bardzo przykre, ale nie zwracamy już uwagi na tego typu komentarze… A jeśli ktoś decyduje się na to tylko dla zarobku, to nie ma w tym szans, bo dziecko nie jest zarobkiem. Dziecko nie jest zabawką. Sztuką jest je wychować i dać mu ciepło i poczucie stabilizacji.

Pani Jolanta: Dla nas najważniejsze jest to, że dziecko jest zadowolone, jest szczęśliwe. Cieszymy się z małych wielkich rzeczy.

Iwona Wiertlewska

Jesteśmy szczęśliwi, gdy widzimy, że nasze zaangażowanie, które oddaliśmy dziecku owocuje czymś dobrym” – mówi Iwona Wiertlewska, która od 20 lat prowadzi z mężem zawodową rodzinę zastępczą. Obecnie opiekuje się czwórką dzieci – najmłodsze mają pięć i dziewięć lat, a starsze 19 i 21 lat.

Założyli Państwo rodzinę zastępczą przeszło dwie dekady temu. Co sprawiło, że zdecydowali się Państwo na ten krok?

Założyliśmy rodzinę zastępczą, gdy nasz biologiczny syn miał 6 lat. Była to potrzeba wypływająca prosto z nas. Potrzeba, by robić coś dobrego, coś dla drugiego człowieka. My nie traktowaliśmy tego, jak wiele ludzi teraz o tym mówi, że jest to praca. Dla mnie nie jest to praca. Jest to nasza potrzeba, potrzeba serca.

Tak jak już Pani wspomniała dzieci, które trafią do rodzin zastępczych bardzo często wymagają specjalistycznej opieki. Proszę powiedzieć, jak Państwo radzą sobie z tym wyzwaniem?

Pod naszą opiekę trafiają dzieci z różnymi potrzebami, z różnym stopniem zaburzeń. Jesteśmy jednak szczęśliwi, gdy widzimy, że nasze zaangażowanie, które oddaliśmy dziecku owocuje czymś dobrym. Gdy dziecko przyjdzie i się przytuli, powie „mamo” lub „ciociu” w zależności od potrzeby serca – to daje ogromną chęć do działania. I jest to naszym motorem do życia. To daje nam siłę. Człowiek nie rozdrabnia się, idzie do przodu, bo ma dla kogo.

A co powiedziałaby Pani osobom, które wahają się czy zostać rodzicem zastępczym?

Osoby te na pewno muszą zajrzeć w głąb swojego serca, w duszę. Zadać sobie pytanie czy sobie poradzą. Jeśli ma się inne podejście, to można szybko się wypalić. Ale jeśli robi się to z potrzeby serca, to jest to źródłem ogromnego szczęścia. Dzięki temu człowiek cały czas się uczy, bo dzieci nieustannie motywują do nauki, do zmian. Nie da się żyć od kreski do kreski. To daje uczucie spełnienia, samorealizacji.

Co Pani czuje, gdy widzi Pani, że dziecko się zmienia, że zaczyna sobie radzić z jakimiś problemami?

Jest to ogromna radość, że widać w tym dziecku naszą pracę. Człowiek na wszelką siłę stara się nadrobić te stracone miesiące czy lata tych dzieci, żeby one jak najwięcej się nauczyły i czuły się pewnie, gdy trafią do rodziny adopcyjnej. Żeby było im lżej, żeby było im łatwiej. A dzieci ile się nauczą, to tyle mają. Dlatego śpieszmy się im pomagać.

Iwona Rej

„Jest to trudne, ale nie trzeba się tego bać”

– mówi Iwona Rej, która od 3 lat prowadzi z mężem zawodową rodzinę zastępczą. Obecnie opiekują się 5 dziećmi. Mają również trójkę własnych dzieci.

Z mężem jesteśmy już 25 lat po ślubie i zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. W momencie, gdy postanowiliśmy założyć rodzinę zastępczą mieliśmy trójkę własnych dzieci. Decyzja ta dojrzewała w nas dosyć długo. Pracowałam wtedy w handlu, a mąż w branży budowalnej. Jednak od zawsze lubiłam dzieci, a mąż zawsze się uśmiechał, gdy na placu zabaw inne mamy siedziały na ławkach z książkami, a ja z dziećmi budowałam domki z piasku. Gdy dzieci poszły do przedszkola zaczęłam też odprowadzać do szkoły dzieci swoich koleżanek, więc z dziećmi zawsze byłam bardzo związana.

A jak wyglądały Państwa początki jako rodzina zastępcza? Jak zareagowały na to Państwa własne dzieci?

Jak zaczynaliśmy, to nasza najmłodsza córka miała 7 lat, a synowie 10 i 18 lat. Jako pierwszy pod opiekę trafił do nas chłopczyk prosto ze szpitala i stał się naszym oczkiem w głowie. Do tego stopnia, że przysposobiliśmy tego chłopca. Później, trafiła do nas dziewczynka oraz drugi chłopczyk i moje dzieci bardzo się ucieszyły. Do tego stopnia, że moja córka miała pokój z tą dziewczynką. Cieszyła się, że w końcu będzie miała siostrę. Dzieci bardzo dobrze się w tym odnalazły. Są bardzo pomocne. I jestem z nich bardzo dumna. Miło mnie tym zaskoczyły. I nawet mój 23-letni syn, który jest już samodzielny, również jest chętny by nam pomagać.

A czy bycie rodzicem zastępczym w porównaniu do bycia rodzicem zmieniło coś w Pani życiu?

Gdy byłam na szkoleniu z pieczy zastępczej, to nie ukrywam, że z tyłu głowy miałam wątpliwości i zastanawiałam się, czego mogą nauczyć matki już trójki dzieci. A teraz uważam, że każdy rodzic, nawet biologiczny powinien przejść takie szkolenie. Bo każde dziecko jest inne i musimy do każdego podchodzić inaczej. Więc jak najbardziej. Moje życie obróciło się o 180 stopni. Jestem cały czas na wysokich obrotach. I naprawdę dużo się nauczyłam. Z każdym dzieckiem przychodzi nowa wiedza, nowe doświadczenie. Niektóre dzieci wyzwoliły we mnie emocje, o które sama bym siebie nie podejrzewała.

A jakie są to emocje?

Wcześniej byłam bardzo płaczliwa. W tej chwili umiem nad sobą zapanować. Chociażby dlatego, że przy dzieciach muszę być spokojna. Te dzieci są tak biedne w dobre emocje, że nie możemy ich karmić złością, nerwami czy przykrościami. I bardzo często wymagają specjalistycznego wsparcia. Tak jak już wspominałam, mieliśmy pod opieką, m.in. dziewczynkę z zaburzeniami psychiatrycznymi, która była leczona i hospitalizowana. W tej chwili nie jest już pod naszą opieką, ale mamy dzieci, które również wymagają wsparcia psychologicznego. Dwójka dzieci ma orzeczenie o afazji. W tym przypadku, wymagane są rehabilitacje, zajęcia sensoryczne, wizyty u logopedy i również u psychologa.

Jakie Pani zdaniem są największe stereotypy, jeśli chodzi o rodziny zastępcze?

Pierwszym podstawowym stereotypem jest to, że zajmujemy się pieczą zastępczą dla pieniędzy. Spotykamy się z tym przekonaniem dość często, co jest dla nas bardzo krzywdzące. Nie robimy tego dla pieniędzy. A jeśli ktoś uważa inaczej, to wtedy odpowiadam, że przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by taka osoba też została rodzicem zastępczym. Z drugiej strony, pojawiają się  miłe, pozytywne komentarze.

A co powiedziałby Pani osobie, która zastanawia się czy zostać rodzicem zastępczym?

Zadałabym jej pytanie, czy jest człowiekiem cierpliwym i czy jest osobą stanowczą. Dzieci, które trafiają pod opiekę, to dzieci, które zazwyczaj nie znają żadnych zasad czy obowiązków. A wynika to z faktu, że wcześniej żyły pozostawione same sobie. Niektóre dzieci nie wiedziały, np. jak ścielić łóżko, bo wcześniej tego łóżka po prostu nie miały… Albo nie wiedziały jak zadbać o swoją higienie. Jest to trudne, ale tego nie trzeba się bać. W momencie, gdy dziecko zaczyna samo używać mydła czy papieru toaletowego, to mogłoby się wydawać, że są to błahostki, ale dla nas jest to ogromna radość. Nigdy nie zapomnę chłopca, który był pod naszą opieką i nie potrafił się przytulać. Po kilku wspólnych miesiącach, mój syn przybiegł z nim na rękach i radosny wykrzyczał „Mamo, zobacz! On się do mnie przytulił”. Dla takich momentów warto to robić. Są one dla nas największą nagrodą.

Tekst powstał w ramach kampanii społecznej „Mie(dź) rodzinę”, której celem jest zmiana wizerunku rodzicielstwa zastępczego na terenie LGOM, a przede wszystkim zwiększenie liczby zgłoszeń kandydatów na rodziców zastępczych.

W powiatach: głogowskim, legnickim, mieście Legnicy, lubińskim i polkowickim, według dostępnych danych, w pieczy instytucjonalnej przebywa około 300 dzieci. Około 40 z nich to dzieci poniżej 7 roku, życia, to dla nich w pierwszej kolejności trzeba znaleźć rodziców zastępczych. Daj się przekonać, że Ty też możesz nim zostać! Wejdź na www.miedzrodzine.pl i dowiedz się więcej!

„Jest to trudne, ale nie trzeba się tego bać”

– mówi Iwona Rej, która od … lat prowadzi z mężem zawodową rodzinę zastępczą. Obecnie opiekują się … dziećmi. Mają również trójkę własnych dzieci.

Z mężem jesteśmy już 25 lat po ślubie i zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. W momencie, gdy postanowiliśmy założyć rodzinę zastępczą mieliśmy trójkę własnych dzieci. Decyzja ta dojrzewała w nas dosyć długo. Pracowałam wtedy w handlu, a mąż w branży budowalnej. Jednak od zawsze lubiłam dzieci, a mąż zawsze się uśmiechał, gdy na placu zabaw inne mamy siedziały na ławkach z książkami, a ja z dziećmi budowałam domki z piasku. Gdy dzieci poszły do przedszkola zaczęłam też odprowadzać do szkoły dzieci swoich koleżanek, więc z dziećmi zawsze byłam bardzo związana.

A jak wyglądały Państwa początki jako rodzina zastępcza? Jak zareagowały na to Państwa własne dzieci?

Jak zaczynaliśmy, to nasza najmłodsza córka miała 7 lat, a synowie 10 i 18 lat. Jako pierwszy pod opiekę trafił do nas chłopczyk prosto ze szpitala i stał się naszym oczkiem w głowie. Do tego stopnia, że przysposobiliśmy tego chłopca. Później, trafiła do nas dziewczynka oraz drugi chłopczyk i moje dzieci bardzo się ucieszyły. Do tego stopnia, że moja córka miała pokój z tą dziewczynką. Cieszyła się, że w końcu będzie miała siostrę. Dzieci bardzo dobrze się w tym odnalazły. Są bardzo pomocne. I jestem z nich bardzo dumna. Miło mnie tym zaskoczyły. I nawet mój 23-letni syn, który jest już samodzielny, również jest chętny by nam pomagać.

A czy bycie rodzicem zastępczym w porównaniu do bycia rodzicem zmieniło coś w Pani życiu?

Gdy byłam na szkoleniu z pieczy zastępczej, to nie ukrywam, że z tyłu głowy miałam wątpliwości i zastanawiałam się, czego mogą nauczyć matki już trójki dzieci. A teraz uważam, że każdy rodzic, nawet biologiczny powinien przejść takie szkolenie. Bo każde dziecko jest inne i musimy do każdego podchodzić inaczej. Więc jak najbardziej. Moje życie obróciło się o 180 stopni. Jestem cały czas na wysokich obrotach. I naprawdę dużo się nauczyłam. Z każdym dzieckiem przychodzi nowa wiedza, nowe doświadczenie. Niektóre dzieci wyzwoliły we mnie emocje, o które sama bym siebie nie podejrzewała.

A jakie są to emocje?

Wcześniej byłam bardzo płaczliwa. W tej chwili umiem nad sobą zapanować. Chociażby dlatego, że przy dzieciach muszę być spokojna. Te dzieci są tak biedne w dobre emocje, że nie możemy ich karmić złością, nerwami czy przykrościami. I bardzo często wymagają specjalistycznego wsparcia. Tak jak już wspominałam, mieliśmy pod opieką, m.in. dziewczynkę z zaburzeniami psychiatrycznymi, która była leczona i hospitalizowana. W tej chwili nie jest już pod naszą opieką, ale mamy dzieci, które również wymagają wsparcia psychologicznego. Dwójka dzieci ma orzeczenie o afa. W tym przypadku, wymagane są rehabilitacje, zajęcia sensoryczne, wizyty u logopedy i również u psychologa.

Jakie Pani zdaniem są największe stereotypy, jeśli chodzi o rodziny zastępcze?

Pierwszym podstawowym stereotypem jest to, że zajmujemy się pieczą zastępczą dla pieniędzy. Spotykamy się z tym przekonaniem dość często, co jest dla nas bardzo krzywdzące. Nie robimy tego dla pieniędzy. A jeśli ktoś uważa inaczej, to wtedy odpowiadam, że przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by taka osoba też została rodzicem zastępczym. Z drugiej strony, pojawiają się miłe, pozytywne komentarze.

A co powiedziałby Pani osobie, która zastanawia się czy zostać rodzicem zastępczym?

Zadałabym jej pytanie, czy jest człowiekiem cierpliwym i czy jest osobą stanowczą. Dzieci, które trafiają pod opiekę, to dzieci, które zazwyczaj nie znają żadnych zasad czy obowiązków. A wynika to z faktu, że wcześniej żyły pozostawione same sobie. Niektóre dzieci nie wiedziały, np. jak ścielić łózko, bo wcześniej tego łózka po prostu nie miały… Albo nie wiedziały jak zadbać o swoją higienie. Jest to trudne, ale tego nie trzeba się bać. W momencie, gdy dziecko zaczyna samo używać mydła czy papieru toaletowego, to mogłoby się wydawać, że są to błahostki, ale dla nas jest to ogromna radość. Nigdy nie zapomnę chłopca, który był pod naszą opieką i nie potrafił się przytulać. Po kilku wspólnych miesiącach, mój syn przybiegł z nim na rękach i radosny wykrzyczał „Mamo, zobacz! On się do mnie przytulił”. Dla takich momentów warto to robić. Są one dla nas największą nagrodą.

ZOSTAŃ RODZICEM

ZGŁOŚ SIĘ JEŚLI:

  • mieszkasz na stałe w kraju,
  • korzystasz z pełnych praw cywilnych i obywatelskich,
  • nie jesteś lub nie byłeś/-aś pozbawiony władzy rodzicielskiej nad własnymi dziećmi,
  • jesteś zdrowy,
  • dajesz rękojmię należytego wykonywania zadań rodziny zastępczej,
  • nie byłeś karany
  • jesteś gotów odbyć szkolenie dla kandydatów na rodziny zastępcze.

Jak inaczej wesprzeć pieczę zastępczą na terenie Zagłębia Miedziowego? Zostań wolontariuszem, udzielaj korepetycji lub wesprzyj opiekę nad dziećmi, by rodzice zastępczy mogli odpocząć.

MASZ PYTANIA LUB CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ?

Skontaktuj się z ośrodkami pomocy społecznej, pod które to podlega piecza zastępcza w regionie :

  • Powiatowy Ośrodek Pieczy Zastępczej w Lubinie, Al. Komisji Edukacji Narodowej 6A (II piętro), 59-300 Lubin, tel. (76) 745-34-07, e-mail: popz@powiat-lubin.pl
  • Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Legnicy, Plac Słowiański 1, 59-220 Legnica, tel. 76 72 43 483 , e- mail: pcpr@powiat-legnicki.eu
  • Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Legnicy, ul. Poselska 13, 59-220 Legnica, tel. 76 722 18 00, e-mail: mopslegnica@mopslegnica.pl
  • Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Polkowicach, ul. św. Sebastiana 1A, 59-100 Polkowice, tel/fax. 76 729 92 33, e-mail: pcpr@pcpr.polkowice.pl
  • Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Głogowie, ul. Słowiańska 13, 67-200 Głogów, tel/fax. 76 834 10 03/76 76 837 35 01, e-mail: pcpr_glogow@op.pl